|
Dzisiaj: rower i początek męki czyli powrót do Polski
Com popił i pojadł to moje, to miejsce jest magiczne. Nie wszystko wyszło zgodnie z planem, ale takie jest życie. Szkoda prywatnego obiadu na urodziny Pani Żony anulowanego z powodu ulewy, szkoda braku możliwości zmiany willi na na wodzie, szkoda żółwi, choć ponoć są ich tu dziesiątki. Ale cała reszta, to cudowne wspomnienia. Teraz rozumiem dlaczego biuro podróży oceniało hotel na 6 gwiazdek. Faktycznie te wszystkie dodatki, jakosciowe talerze, bibeloty w pokojach, kosmetyki, cały hotel wykracza poza skalę. Obsługa/ludzie to klasa sama w sobie. Butlera, którego na początku zjebałem, bo zniszczył mi niespodziankę dla Żony, okazał się super facetem. Kucharz z którym wczoraj Pani Żona miała lekcję gotowania, wygrał też w tym tygodniu tytuł najlepszego kucharza kuchni indyjskiej na małychdziwach. Tych rzeczy, tych cudownych wspomnień są tysiące, mam kilka h filmów, kilka tysięcy zdjęć. Dzięki nim jest szansa, że choć cień tego wszystkiego zostanie w pamięci.
Chyba najlepszy urlop w życiu
A teraz trza się pakować i opuścić ten mały raj na ziemi.
Pogrążony w smutku, niechcący wracać do kieratu pracy
pawbrz😉
PS: na początku pobytu poznałem starszego faceta na siłowni, ćwiczyliśmy na zmianę, asekuracja przy sztandze itd. Bardzo go zaciekawiła Polska. Później jeszcze raz go spotkałem na siłce i kilka razy na wyspie. Myślałem, że to jest gość hotelowy a wychodzi na to że to jakiś straszny VIP, bo wszyscy mu tu czapkują, wręcz włażą w dupę. Okazało się, że koleś ma ochroniarzy i kolesie którzy ćwiczyli przed siłka to właśnie była jego ochrona. Nie wiem kto to, przedstawiał się, ale zapomniałem. Ot taka ciekawostka 🙃
PS2: w odczuciu moja aktualna waga to coś między słoniem a hipopotamem. Chyba jednak luk bagażowy 😉
|
234.6 lb
Lost so far: 29.8 lb.
Still to go: 0 lb.
Diet followed reasonably well.
|
steady weight
|